Żeby nie zostać gołosłowną; spróbuj wyobrazić sobie wspomnianego Facebooka oraz profil Twojej firmy bez zdjęć produktów czy usług, które oferujesz. Ciąg tekstu porozdzielany akapitami, od czasu do czasu fragment dodany caps lockiem, kilka kolorowych emotikonów, gdzieniegdzie pogrubienie. Czy jako odbiorca lub też klient czułbyś się zachęcony i przekonany blokiem treści, a do tego koniecznością wyobrażania sobie co tak naprawdę autor miał na myśli? Ja też nie.
Możliwości obrazu
Czy słyszałeś o procesie substytucji? Daniel Kahnemann, amerykański psycholog i ekonomista wyjaśnił substytucję jako rozwiązanie jakiegoś dylematu poprzez zastąpienie go pytaniem, na które znamy odpowiedź.
Sprowadźmy to do konceptu zdjęć. Jeśli zastanawiasz się np. nad wyborem cateringu i przeczytałeś już jadłospisy kilku restauracji oraz obejrzałeś zdjęcia dań, a mimo to nie umiesz dokonać wyboru, to Twój mózg podsunie Ci inne pytanie: czy podobały Ci się fotografie serwowanych dań w restauracji XYZ? Na to pytanie znasz już odpowiedź dzięki wizualizacjom, które wywarły na Tobie dobre wrażenie. Taka sytuacja idealnie pokazuje, jak duże możliwości w komunikacji niosą ze sobą zdjęcia, ale to oczywiście nie wszystko. Wspomniany na początku frazes nie został tu przywołany przypadkowo – zdjęcia naprawdę potrafią przedstawić całą historię zajmując przy tym stosunkowo mało przestrzeni i dla większości z nas są prostsze do zapamiętania. Są też łatwe w odbiorze i nie muszą wcale całkowicie zastępować tekstu, a raczej uzupełniać go i wzbogacać. Przy okazji są też nośnikiem bardzo ważnego czynnika – emocji, a to pod ich wpływem podejmujemy sporą część naszych decyzji.
Inną, niezaprzeczalną rolą fotografii jest podkreślanie autentyczności. Jasne, od tego mamy certyfikaty czy opinie użytkowników, ale to właśnie zdjęcia pokażą, że jakościowy materiał i ręczne wykończenie są faktyczną cechą wspomnianą w opisie. To samo tyczy się autentyczności w employer brandingu czy po prostu budowania ogólnego wizerunku marki. Opisanie zaplecza i procesu powstawania usługi to zawsze dobry pomysł, który sprawdzi się jeszcze lepiej, jeśli zilustrujemy go zdjęciem.
Co na to liczby?
Kilka lat temu MDG Advertising udostępniło statystyki, które jednoznacznie ukazują jak ważną rolę w komunikacji w mediach grają obrazy. Oto najważniejsze z nich:
-
W trzy dni po przyswojeniu danej informacji pamiętamy jedynie 10% jej treści. Dodanie do niej zdjęć potrafi podnieść zapamiętywalność nawet do 65%!
-
67% konsumentów ocenia zdjęcie produktu jako bardzo ważny czynnik przy zakupie.
-
Obrazy publikowane na Facebooku angażują 20% bardziej niż wideo i aż 352% bardziej niż sam tekst!
-
Artykuły z dobrze dopasowanymi zdjęciami uzyskują 94% więcej odsłon w porównaniu do tych bez nich.
-
60% użytkowników jest bardziej zachęconych do rozważenia współpracy z daną marką, jeśli jej zdjęcie pokaże się w wyniku wyszukiwania.
Brzmi imponująco, prawda? Możemy zatem jednogłośnie stwierdzić, że bez prawidłowo dopasowanych treści wizualnych uzupełniających przekaz pisany, możemy nie osiągnąć tak zaskakujących wyników, jak z nimi właśnie.
Jakie mam opcje?
W przypadku zdjęć możemy w zasadzie odróżnić trzy źródła ich pochodzenia: internet (stocki), profesjonalne sesje (fotograf) i materiały niskobudżetowe (zdjęcia wykonane samodzielnie np. telefonem). W zależności od zapotrzebowania każde z wymienionych źródeł może przynieść korzyść danemu komunikatowi, byle aspekt wizualny był jakościowy (co wcale nie oznacza konieczności wykonywania zdjęć bardzo drogim sprzętem).
Bylejakość to pierwszy krok do zniechęcenia, a więc do zaprzepaszczenia szansy przykucia uwagi jaką daje nam obraz. Zagrożenie bylejakością niosą nam... zdjęcia stockowe! Tak. Z jednej strony korzystanie z nich niesie ze sobą sporo zalet jak chociażby dobra rozdzielczość i duży wybór, z drugiej jednak możemy okazać się setną organizacją promującą się uśmiechniętą rudowłosą dziewczyną, która reklamowała już swoją twarzą wszystko, począwszy od słodyczy a na rynnach skończywszy.
Historia zna taki przypadek – w 1996 roku Jennifer Anderson zapozowała do stockowego zdjęcia tuż po ukończeniu szkoły i w ciągu paru lat stała się twarzą chyba każdego materiału promującego ogrom uniwersytetów, szkół i kursów. Nawet dzisiaj twarz “Everywhere Girl” jest wciąż używana. Z tego powodu inwestycja w dedykowaną sesję zdjęciową jest dużo lepszym wyborem, jeśli chcesz wyróżnić się na tle konkurencji. Agencja CXL w swoich badaniach słusznie wskazała, że oryginalna i autentyczna fotografia ma 35% większe szanse na zainteresowanie odbiorcy.
Jak widać wszystko przemawia za tym, aby zadać sobie pytanie: “Czy w mojej komunikacji w social mediach czegoś nie brakuje?”. Poprawna analiza dotychczasowo publikowanych treści, grupy odbiorców, własnych możliwości (również tych finansowych) oraz oczekiwań pomoże stworzyć atrakcyjny i zróżnicowany przekaz.
Nie bójmy się zdjęć!